czwartek, 11 grudnia 2008

Z RĄK DO RĄK

Zostałem zabrany na pierwszy wypad poza dom. Ale to nie była nie żadna wycieczka, a impreza urodzinowa. Niestety... nie moja. Poznałem kolejnych członków rodziny. Usłyszałem, że sam mogłem znów stać się prezentem urodzinowym, ale tata mojej właścicielki dobrowolnie z tego zrezygnował. Przechodziłem z rąk do rąk. Najmniejszy człowieczek w tej rodzinie ma na imię Mikołaj! Zatem... w ciągu mojego krótkiego życia trafiłem już na drugiego świętego. Moja kocia osobistość została zaakceptowana po krótkiej wymianie zdań, dotyczącej opieki nade mną, kocich szaleństw i obowiązków. Mama mojej pani wysunęła propozycje zmiany mojego imienia na...Morusek. No nie! Czy słyszał ktoś, żeby porządnemu, czystemu kotu nadać imię M o r u s e k? Myję się i to często, czasem przerywam tą czynność, bo nagle w okolicach łapek pojawia się kolejna czarna łapka. Gonię więc za nią , a ona chowa się gdzieś za moim kuperkiem. Ale żeby od razu przezwać mnie Moruskiem??





Brak komentarzy: